Zima powoli wkrada się do nas. Pod Krakowem nie sypnęło co prawda śniegiem obficie, ale poprószyło, a że temperatury na minusie, to krajobraz jest lekko przypudrowany :).
Zdjęcia kiepskiej jakości, ale od kilku dni panują egipskie ciemności i ciężko coś zaradzić.
Ogród już zdecydowanie wymaga przygotowania do zimy i większych mrozów, dlatego trzeba pamiętać o zabezpieczeniu wrażliwych roślin, aby bez uszczerbku przetrwały do wiosny.
Ja na razie obłożyłam świerkowymi gałązkami dolne części krzewów budlei dawida, ale czeka mnie jeszcze zabezpieczenie róż, hortensji, jukk oraz usunięcie ostatnich opadłych liści i wyrzucenie pelargonii ze skrzynek (chyba jeszcze nigdy nie miałam tak długo kwitnących pelargonii). Mam nadzieję, że pogoda pozwoli mi się uporać z wszystkimi zaległościami :).
Ostatnio intensywnie pracuję w domu, a oto mała zapowiedź czegoś, co planuję w najbliższych dniach ukończyć:
Obiecałam córce, że pokój będzie gotów na Mikołaja :). Pomalowałam już na biało podłogę i przykleiłam listwy (czego jeszcze nie widać na zdjęciach), tak, że zostało już wykańczanie.
W swoim pokoju też ciągle coś robię. Niedawno biedronka postanowiła mi zrobić niespodziankę i pojawiły się chusteczki w opakowaniach dopasowanych do mojego wystroju, więc nabyłam i na razie nie robię planowanego chustecznika z filcu.
A na ścianie nad łóżkiem pojawiła się mała galeria zdjęć:
Na koniec wielka prośba do moich Czytelników: przedszkole, do którego chodzi mój syn, bierze udział w konkursie ekologicznym. Maluchy z plastikowych butelek, kartonów po mleku i tekturowych pudeł zbudowały piękny pociąg, którym mogą podróżować po przedszkolnej sali :). Do wygrania są różne nagrody, w tym wyposażenie placu zabaw. Plac zabaw przy przedszkolu jest ogólnodostępny dla wszystkich mieszkańców, a wyposażenie ma delikatnie mówiąc skromne, więc byłby to piękny gwiazdkowy prezent dla wszystkich okolicznych dzieciaków. Dla oddających głosy również przewidziane są atrakcyjne nagrody. Jeśli więc ktoś z Was chciałby przez poświęcić chwilkę swojego czasu, to będę bardzo wdzięczna. Głosowanie trwa od dzisiaj przez tydzień i codziennie można oddać jeden głos na pracę naszych maluszków ze swojego konta.
Przedszkolaczków jest malutko, więc poprzez głosowanie tylko i wyłącznie swoich rodziców, nie bardzo mają szansę na przebicie się w konkursie.
Dodatkowo niespodzianka ode mnie: każdy, kto zdecyduje się pomóc w zdobyciu nagrody przedszkolakom z Antonek i zostawi komentarz pod tym postem weźmie udział w moim małym losowaniu, które przeprowadzę 6 grudnia - nagroda jest na razie niespodzianką :).
Głosowanie na powyższa pracę odbywa się na stronie: http://www.buliba.pl/konkurs/galeria.html?konkurs=wielki-konkurs-ekologiczny-2013&o=1&otworz=1&id_zdjecie=8943&fb_action_ids=545671225507757&fb_action_types=og.likes&fb_source=other_multiline&action_object_map=[471182993001257]&action_type_map=[%22og.likes%22]&action_ref_map=[]
Gdyby ktoś miał problem z odnalezieniem pracy, to w wyszukiwarce na stronie konkursu trzeba wpisać nazwę przedszkola ANTONKI.
Z góry dziękuję za oddane głosy i serdecznie pozdrawiam wszystkich zaglądających do mnie :)
Ania
czwartek, 28 listopada 2013
poniedziałek, 18 listopada 2013
Przyjemnego tygodnia :)
Dzisiaj tylko migawki z wczorajszego jesiennego spaceru po lesie, na który udało się wybrać pomimo katarów i kaszli...
Jesienne kolory są zachwycające... Z wycieczki wróciłam z kieszeniami i wypchanymi szyszkami i żołędziami, które przydadzą się do świątecznych dekoracji :).
Chciałabym serdecznie powitać wszystkich nowych obserwatorów i czytelników, którzy odwiedzają mojego bloga i podziękować za pozostawione komentarze :).
Wszystkim Wam życzę pięknego tygodnia
Ania
Jesienne kolory są zachwycające... Z wycieczki wróciłam z kieszeniami i wypchanymi szyszkami i żołędziami, które przydadzą się do świątecznych dekoracji :).
Chciałabym serdecznie powitać wszystkich nowych obserwatorów i czytelników, którzy odwiedzają mojego bloga i podziękować za pozostawione komentarze :).
Wszystkim Wam życzę pięknego tygodnia
Ania
wtorek, 12 listopada 2013
Rozgrzewający post
Dzisiaj będzie u mnie rozgrzewająco. Od rana miałam problem, żeby złapać miłą ciepłotę ciała - słupek na termometrze uparcie nie chciał się wspiąć wyżej, niż do 3 stopni... Jak dla mnie, to już takie zimno, że brrr.... Zwłaszcza, że dzień szary i mglisty.
W celu rozgrzania się poczyniłam sobie herbatkę z miodem, cytryna i plasterkami imbiru i tak sącząc ją, zachciało mi się jakoś usprawnić sposób zapodawania sobie takiego wewnętrznego rozgrzewacza. Zaczęłam szperać w necie, jakby tu ten imbir uzdatnić do spożycia tak od razu (bez obierania, krojenia plasterków - w takie dni jak dzisiaj to przecież ciężka praca jest :)). No i znalazłam TUTAJ . To było coś w sam raz dla mnie (nawet cytryny nie będę musiała kroić do wyczerpania zapasów w słoiczku, ha! :))
A teraz uwaga, podaję przepis na:
ROZGRZEWAJĄCY SYROP IMBIROWY DO HERBATY
2 całe cytryny ze skórką (sparzone)
4 łyżki soku z cytryny
10 łyżek miodu
Imbir obieramy ze skórki i trzemy na tarce o drobnych oczkach do miseczki, zalewamy minimalną ilością gorącej wody i przykrywamy, odstawiamy na około 5-10 minut.
W tym czasie, podgrzewamy miód z sokiem z cytryny (pamiętając by temperatura nie przekroczyła 40°C, gdyż wtedy miód traci swoje wszelkie dobre wartości).
Cytrynę kroimy w cieniutkie plasterki cieniutkie i układamy w słoiczku.
Imbir przekładamy do ciepłego, rozpuszczonego miodu i mieszamy, i zalewamy tym plasterki cytryn w słoiczku. Odstawiamy na noc do lodówki, żeby się przegryzło (ja używałam już 2 godziny po zrobieniu i było dobre ;p)
W przepisie, z którego korzystałam, było o połowę mniej składników, ale ja chciałam wykorzystać cały posiadany korzeń imbiru i zrobiłam z takich ilości, jak podałam powyżej. Wyszedł mi z tych ilości półlitrowy słoiczek miksturki. I co ważne, cały proces produkcji, od przygotowania składników do zamknięcia słoiczka, trwał 15 minut :).
Kiedy już rozgrzana wzięłam się do roboty, to przyszedł listonosz z paczką. A oto co w niej znalazłam:
Wszystkie te śliczności i rozgrzewające łakocie przywędrowały do mnie od Gosi z bloga Czarny Kot, u której wygrałam candy :))). Czego w tej paczuszce nie było... I piękna ażurowa, biała latarenka, i aniołek, i świeca, i tea lightsy o zapachu brązowego cukru (to jaki aromat się rozniósł po domu po otwarciu, jest nie do opisania), i smarowidełko do ciała, i różyczki do kąpieli, i masa ślicznych serwetek, a do tego rozgrzewające słodkości i aromatyczne herbatki. Do prezentu załączona była kartka z iście słonecznymi kwiatuszkami:
A na niej życzenia, aby upominek umilił mi chłodne wieczory :). Gosiu, bardzo Ci dziękuję! :* Prezenty są fantastyczne, a muszę się przyznać, że czekolada z cynamonem nie doczekała do wieczora i filiżanka tej rozkoszy umiliła mi dzisiejsze popołudnie :))).
Wszystkim drogim Czytelnikom życzę ciepłego, pełnego radosnych niespodzianek i pozytywnych myśli tygodnia :).
Ania
P.S. Zdjęcie z ostatniej chwili :)
W celu rozgrzania się poczyniłam sobie herbatkę z miodem, cytryna i plasterkami imbiru i tak sącząc ją, zachciało mi się jakoś usprawnić sposób zapodawania sobie takiego wewnętrznego rozgrzewacza. Zaczęłam szperać w necie, jakby tu ten imbir uzdatnić do spożycia tak od razu (bez obierania, krojenia plasterków - w takie dni jak dzisiaj to przecież ciężka praca jest :)). No i znalazłam TUTAJ . To było coś w sam raz dla mnie (nawet cytryny nie będę musiała kroić do wyczerpania zapasów w słoiczku, ha! :))
A teraz uwaga, podaję przepis na:
ROZGRZEWAJĄCY SYROP IMBIROWY DO HERBATY
Bierzemy:
niewielki kawałek imbiru (moje kłącze ważyło ok. 100g) 2 całe cytryny ze skórką (sparzone)
4 łyżki soku z cytryny
10 łyżek miodu
Imbir obieramy ze skórki i trzemy na tarce o drobnych oczkach do miseczki, zalewamy minimalną ilością gorącej wody i przykrywamy, odstawiamy na około 5-10 minut.
W tym czasie, podgrzewamy miód z sokiem z cytryny (pamiętając by temperatura nie przekroczyła 40°C, gdyż wtedy miód traci swoje wszelkie dobre wartości).
Cytrynę kroimy w cieniutkie plasterki cieniutkie i układamy w słoiczku.
Imbir przekładamy do ciepłego, rozpuszczonego miodu i mieszamy, i zalewamy tym plasterki cytryn w słoiczku. Odstawiamy na noc do lodówki, żeby się przegryzło (ja używałam już 2 godziny po zrobieniu i było dobre ;p)
W przepisie, z którego korzystałam, było o połowę mniej składników, ale ja chciałam wykorzystać cały posiadany korzeń imbiru i zrobiłam z takich ilości, jak podałam powyżej. Wyszedł mi z tych ilości półlitrowy słoiczek miksturki. I co ważne, cały proces produkcji, od przygotowania składników do zamknięcia słoiczka, trwał 15 minut :).
Kiedy już rozgrzana wzięłam się do roboty, to przyszedł listonosz z paczką. A oto co w niej znalazłam:
Wszystkie te śliczności i rozgrzewające łakocie przywędrowały do mnie od Gosi z bloga Czarny Kot, u której wygrałam candy :))). Czego w tej paczuszce nie było... I piękna ażurowa, biała latarenka, i aniołek, i świeca, i tea lightsy o zapachu brązowego cukru (to jaki aromat się rozniósł po domu po otwarciu, jest nie do opisania), i smarowidełko do ciała, i różyczki do kąpieli, i masa ślicznych serwetek, a do tego rozgrzewające słodkości i aromatyczne herbatki. Do prezentu załączona była kartka z iście słonecznymi kwiatuszkami:
A na niej życzenia, aby upominek umilił mi chłodne wieczory :). Gosiu, bardzo Ci dziękuję! :* Prezenty są fantastyczne, a muszę się przyznać, że czekolada z cynamonem nie doczekała do wieczora i filiżanka tej rozkoszy umiliła mi dzisiejsze popołudnie :))).
Wszystkim drogim Czytelnikom życzę ciepłego, pełnego radosnych niespodzianek i pozytywnych myśli tygodnia :).
Ania
P.S. Zdjęcie z ostatniej chwili :)
czwartek, 7 listopada 2013
Słodkie słonko i dziergane kwiaty na pochmurny dzień :)
Wczoraj siostra poprosiła mnie o zrobienie tortu urodzinowego dla jakiegoś bardzo młodego mężczyzny i tak oto powstało truskawkowe słoneczko :):
A jakiś czas temu Krysia wydziergała dla mnie przepiękny szal w jesiennych kolorach. Szal jest bardzo duży, mięciutki i cieplutki, w sam raz na jesienne pluchy... Z jej zdolnych rączek wychodzą prawdziwe cudeńka. Dziękuję, Krysiu :).
Pozdrawiam wszystkich
Ania
A jakiś czas temu Krysia wydziergała dla mnie przepiękny szal w jesiennych kolorach. Szal jest bardzo duży, mięciutki i cieplutki, w sam raz na jesienne pluchy... Z jej zdolnych rączek wychodzą prawdziwe cudeńka. Dziękuję, Krysiu :).
Pozdrawiam wszystkich
Ania
wtorek, 5 listopada 2013
Kolory w listopadowym ogrodzie
Dzisiaj znów straszna plucha i typowy ponury listopadowy dzień. Na szczęście wczoraj była przerwa w deszczu i udało mi się ogarnąć przedzimowo większość ogrodu.
Liście zalegały grubą warstwą. było ich tyle, że nie pomieściły się do kompostownika...
Po wygrabieniu liści, ukazały się miejsca, w których trawa już sobie nie radzi, bo gęsta korona klonu jesionolistnego zabiera zbyt wiele światła.
Zielone w głębi, to bluszcz przemieszany z jasnotą - tym roślinom mroki pod koronami drzew nie są straszne. Wiosną nie będę dosiewać trawy, tylko posadzę w łysym miejscu rośliny cieniolubne. Na razie posadziłam tam cebulki krokusów i tulipanów, które wczesną wiosną dostaną porcję światła przez bezlistne gałęzie i będą mogły zakwitnąć.
To, co widać na drzewie, to nie liście, tylko owocostany, które jeszcze długo po opadnięciu liści są ozdobą drzewa...
Nie wszystkie krzewy już pozrzucały liście, niektóre opadną dopiero, kiedy nadejdą przymrozki, a póki co, nadają ogrodowi płomiennych barw...
Czerwone listki na krzewach borówki amerykańskiej...
Intensywnie pomarańczowe na oczarze wirginijskim...
Czewono-brunatne na berberysie, a do tego intensywnie czerwone owocki...
Masa czerwonych jagódek zdobi też zimozielone cisy...
Kwitną też jeszcze ostatnie, czerwone róże (na tle magnolii gwiaździstej, która tez jeszcze nie zrzuciła wszystkich liści).
Wciąż też można jeszcze zobaczyć kwitnące, kolorowe gwiazdki astrów bylinowych:
Jak widać na zdjęciach, rośliny zaatakował mączniak, ale pomimo tego, pięknie zakwitły.
W ogrodzie może tez nas spotkać niespodzianka... U mnie, po opadnięciu liści winobluszczu, okazało się, że pod spodem spokojnie rosła sobie nasturcja, której udało się wpiąć aż do dachu i teraz dumnie się pyszni na ścianie :)
A pod opadłymi liśćmi odkryłam mnóstwo kwitnących fiołków ogrodowych (zwanych też miniaturowymi bratkami), których nasionka pracowite mrówki rozniosły po ogrodzie i teraz rosną sobie w przedziwnych miejscach:
Na pozbawionych liści pędach winorośli, wciąż jeszcze pełno fioletowych owoców:
No i oczywiście koloru nie tracą wrzosy...
Pozdrawiam wszystkich Czytelników :)
Ania
Liście zalegały grubą warstwą. było ich tyle, że nie pomieściły się do kompostownika...
Po wygrabieniu liści, ukazały się miejsca, w których trawa już sobie nie radzi, bo gęsta korona klonu jesionolistnego zabiera zbyt wiele światła.
Zielone w głębi, to bluszcz przemieszany z jasnotą - tym roślinom mroki pod koronami drzew nie są straszne. Wiosną nie będę dosiewać trawy, tylko posadzę w łysym miejscu rośliny cieniolubne. Na razie posadziłam tam cebulki krokusów i tulipanów, które wczesną wiosną dostaną porcję światła przez bezlistne gałęzie i będą mogły zakwitnąć.
To, co widać na drzewie, to nie liście, tylko owocostany, które jeszcze długo po opadnięciu liści są ozdobą drzewa...
Nie wszystkie krzewy już pozrzucały liście, niektóre opadną dopiero, kiedy nadejdą przymrozki, a póki co, nadają ogrodowi płomiennych barw...
Czerwone listki na krzewach borówki amerykańskiej...
Intensywnie pomarańczowe na oczarze wirginijskim...
Czewono-brunatne na berberysie, a do tego intensywnie czerwone owocki...
Masa czerwonych jagódek zdobi też zimozielone cisy...
Kwitną też jeszcze ostatnie, czerwone róże (na tle magnolii gwiaździstej, która tez jeszcze nie zrzuciła wszystkich liści).
Wciąż też można jeszcze zobaczyć kwitnące, kolorowe gwiazdki astrów bylinowych:
Jak widać na zdjęciach, rośliny zaatakował mączniak, ale pomimo tego, pięknie zakwitły.
W ogrodzie może tez nas spotkać niespodzianka... U mnie, po opadnięciu liści winobluszczu, okazało się, że pod spodem spokojnie rosła sobie nasturcja, której udało się wpiąć aż do dachu i teraz dumnie się pyszni na ścianie :)
A pod opadłymi liśćmi odkryłam mnóstwo kwitnących fiołków ogrodowych (zwanych też miniaturowymi bratkami), których nasionka pracowite mrówki rozniosły po ogrodzie i teraz rosną sobie w przedziwnych miejscach:
Na pozbawionych liści pędach winorośli, wciąż jeszcze pełno fioletowych owoców:
No i oczywiście koloru nie tracą wrzosy...
Pozdrawiam wszystkich Czytelników :)
Ania
niedziela, 3 listopada 2013
Początek listopada
Za oknem listopadowa plucha... Właściwie już ciężko liczyć na tak piękne dni, jakie mieliśmy w październiku, bo listopad ma swoje prawa, ale może nie będzie cały tak ponury jak dzisiejszy dzień...
W sobotę z pomocą Taty synka udało mi się nieco ogarnąć jesiennie ogród, ale pracy jeszcze co niemiara, więc czekam na lepszą pogodę :)
Za nami już dzień Wszystkich Świętych i Święto Zmarłych, piękna pogoda sprawiła, że bez pośpiechu można było odwiedzić groby swoich bliskich. Ja w tym roku nie miałam siły na wyprawę na cmentarz 1 listopada (w nocy córka się pochorowała) i nie byłam gotowa ani fizycznie, ani psychicznie na przeciskanie się wśród tłumów zalewających cmentarz. Groby swoich bliskich odwiedziłam w Dzień Zaduszny, kiedy mogłam spokojnie ze swoimi chłopakami przejść i opowiedzieć im, kto z naszych przodków, gdzie spoczywa...
Na grób swoich Rodziców i grób Brata, przygotowałam jesienne kompozycje, z wykorzystaniem róż, które zrobiłam z liści klonu i tego, co znalazłam w ogrodzie.
Wszystkim swoim Czytelnikom, życzę przyjemnego nadchodzącego tygodnia :)
W sobotę z pomocą Taty synka udało mi się nieco ogarnąć jesiennie ogród, ale pracy jeszcze co niemiara, więc czekam na lepszą pogodę :)
Za nami już dzień Wszystkich Świętych i Święto Zmarłych, piękna pogoda sprawiła, że bez pośpiechu można było odwiedzić groby swoich bliskich. Ja w tym roku nie miałam siły na wyprawę na cmentarz 1 listopada (w nocy córka się pochorowała) i nie byłam gotowa ani fizycznie, ani psychicznie na przeciskanie się wśród tłumów zalewających cmentarz. Groby swoich bliskich odwiedziłam w Dzień Zaduszny, kiedy mogłam spokojnie ze swoimi chłopakami przejść i opowiedzieć im, kto z naszych przodków, gdzie spoczywa...
Na grób swoich Rodziców i grób Brata, przygotowałam jesienne kompozycje, z wykorzystaniem róż, które zrobiłam z liści klonu i tego, co znalazłam w ogrodzie.
Do jednej, oprócz klonowych różyczek, użyłam gałązek cisu (z czerwonymi jagódkami), laurowiśni, kwiatostany hortensji, jarzębinę i pędy bluszczu.
W drugiej znalazły się gałązki laurowiśni, jałowca, kwiatostany hortensji, pędy bluszczu i fioletowe kuleczki pięknotki, o perłowym połysku.Wszystkim swoim Czytelnikom, życzę przyjemnego nadchodzącego tygodnia :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)