piątek, 28 czerwca 2013

Wyprawa do źródeł... :)

No i zaczęły się wakacje (moje starsze dziecko skończyło trzecią klasę - mamusia bardzo dumna:)), a pogoda, pomimo, że to już przecież najprawdziwsze lato, jakoś nas nie rozpieszcza. Dzisiaj kolejny deszczowy i zimny dzień. Chyba tylko ślimaki dobrze się czują....

A skąd tytuł dzisiejszego posta? Jakiś czas temu miałam okazję zobaczyć jak się mają roślinki od których jedenaście lat temu wszystko się zaczęło, czyli mój pierwszy zrealizowany projekt. Nie miałam czym zrobić zdjęć, ale na szczęście znalazł się Miły Fotograf, który uwiecznił dla mnie na pamiątkę to miejsce (bardzo dziękuję Panie Fotografie :)).
Ponieważ z powodu ulewy do ogrodu wyjść nie mogłam, to spędziłam popołudnie oglądając zdjęcia i zastanawiając się, co dzisiaj bym w tym projekcie zmieniła...
Ten pierwszy projekt był dosyć dużym wyzwaniem dla mnie, gdyż po swoim liceum plastycznym nie miałam przygotowania ogrodniczego i zaczynałam od tego, że wymyślałam sobie jak roślina powinna wyglądać - jakie mieć liście, kwiaty, pokrój i dopiero wyszukiwałam, co by to mogło być, żeby jeszcze sprostało wymaganiom bardzo trudnego glebowo terenu. W dodatku nie projektowałam ogrodu przydomowego, co na pewno z racji posiadania własnego ogrodu, byłoby łatwiejsze, tylko zieleń w miejscu użyteczności publicznej - teren przy centrum handlowym. Projektowanie bardzo mi się spodobało, i jeszcze w tym samym roku zaczęłam studiować sztukę ogrodową (właśnie teraz mija 11 lat od egzaminów), aby dalej podążać tą ścieżką :)...

Zieleń miała pełnić funkcje zarówno dekoracyjne, jak i praktyczne (zacienienie parkingu, ukrycie betonowych murów oporowych, zagospodarowanie skarp, tak, aby ziemia nie była wypłukiwana).
Postanowiłam, że spróbuję stworzyć to miejsce tak, aby zmieniało się w ciągu roku. Czyli nie zaplanować czegoś, co wygląda owszem poprawnie i estetycznie, ale czy to wiosna, czy lato, czy też zima jest takie samo (uważam, że to jest bardzo często minusem obsadzeń w miejscach publicznych). Wyszłam z założenia, że człowiek jadąc na zakupy będzie otoczony roślinnością adekwatną do pory roku, co pozytywnie nastraja zwłaszcza wiosną, kiedy jesteśmy spragnieni oznak nowego życia.
Główną wiosenną scenę umiejscowiłam tuż przy wejściu, tam znalazły się i rośliny cebulowe, i wcześnie zakwitające bergenie, i różaneczniki, i barwinek... Całość uzupełniają, dekoracyjne od maja aż do późnej jesieni, różne odmiany funkii, oraz krzewy o różnym ubarwieniu liści. Nie brakuje również roślin zimozielonych, oprócz wspomnianych różaneczników rosną również jodły koreańskie i różnobarwne jałowce płożące... Zdjęcia były zrobione 9 czerwca, więc z różaneczników kwitła jeszcze tylko jedna, najpóźniejsza odmiana, ale za rok muszę się tam wybrać w porze, kiedy są w pełni kwitnienia...
Olbrzymie tereny parkingowe są poprzecinane pasami zieleni, na których pomiędzy niskimi krzewami (różne odmiany berberysów, jałowców płożących, tawuł japońskich, irgi) rosną dające cień jarząby (popularnie zwane jarzębinami:)). Każdy pas zieleni zakończony jest rozległym półkolem, w centrum którego rosną zestawione żywotniki o różnym ubarwieniu i pokroju, otoczone rabatami z czerwonych róż, a przy samym brzegu rośnie przycinana w formie niskiego żywopłotu trzmielina...
Parking, z racji ukształtowania terenu, podzielony jest na dwie części - górna i dolną. Jedną od drugiej oddziela mur oporowy, obsadzony od góry przewieszającym się na drugą stronę winobluszczem pięciolistkowym. Do dolnej części prowadzi biegnąca po łuku droga. Za ogrodzeniem dolnego parkingu rozciągają się piękne łąki z kępkami drzew, stąd obsadzenia w tej części przechodzą stopniowo od przycinanych i formowanych, po bardziej naturalistyczne (różne odmiany sosen), aby zespolić się z sąsiadującym krajobrazem...
Parking dolny i górny łączą też schody, pomiędzy którymi, a budynkiem jest stroma skarpa, obsadzona roślinami zapobiegającymi osuwaniu gleby. Rosną tam sosny, jałowce, żółte i bordowe pęcherznice kalinolistne, biało kwitnące tawuły i pięciorniki w różnych kolorach. U stóp skarpy rośnie duże skupisko zimozielonej irgi, obsypującej się wiosną drobniutkimi, białymi kwiatuszkami, a jesienią i zimą pokrytej czerwonymi koralikami...
Miło było zobaczyć jak rozwinął się "mój pierwszy ogród" i przekonać się, że wybrane do obsadzenia rośliny mają się dobrze w tych niełatwych warunkach.

Wszystkim Zaglądaczom i Czytelnikom (a milo się jest przekonać, że trochę Was mnie tutaj odwiedza) zaczynającym dzisiaj wakacje, życzę przede wszystkim pięknej pogody :)


4 komentarze:

  1. Rzeczywiście bardzo miło się patrzy :)
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Często obserwuję zagospodarowanie ogrodów przy publicznych instytucjach, sklepach, urzędach. Nareszcie od paru lat docenia się tę sztukę również w Polsce! :)
    Dzięki za zaproszenie, chętnie będę podglądać Twoje reportaże o ogrodach :)!

    OdpowiedzUsuń